Krótka relacja z podróży limitowanej miesiącem trwania na trasie Turcja-Gruzja-Grecja z moim Heikkim. W drodze, najbardziej stymulujących warunkach, najbardziej sprzyjających rozmowie, poznaniu, napotkaliśmy kilka osób, z których jedne natchnęły, zaciekawiły inne irytowały. W każdym z krajów rozmowom towarzyszyły tematy przewodnie, główne. Patrząc na podróż z dystansem, widzę konkretne osoby, które, jakkolwiek patetycznie by to nie brzmiało, na zawsze będą kojarzyć mi się z duchem Turcji, Gruzji, Grecji.
Turcy to Ci, którzy zawsze napoją herbatą, których gościnność, nawet przy polskiej, to niekończący się paragraf oddzielnej opowieści. To Ci, którzy przed kilkoma miesiącami zderzyli się z realiami "rewolucji", o której opowiadają z grymasem, rozgoryczeniem, łzami i wstydem, że mogłam choć w niewielkim stopniu być świadkiem tych wydarzeń. Wstydzą się, rzecz jasna, nie swoich wystąpień, ale osób przeciw którym się buntowali. Też w Turcji, na jednej z plaż, poznaliśmy walking mana, szamana, pięknego wędrowca, który od 16 lat przemierza Azję. Kilkudniowe sąsiedztwo dało sama jeszcze nie wiem jak wiele.
Gruzja to dla mnie góry, to starsze kobiety, które zaskoczone bumem turystów, z dumą, zamiast emerytury wybierają nowe życie lokalnych bizneswoman. Gruzja to wina,a jej mieszkańcy to jego miłośnicy.Wywiad z Liką, znajomą z miejscowości Sighnaghi wieńczy relację z podróży. Opowiada ona o suprach, toastach, procesie produkcji wina. Kobieta niesamowita, z którą wypiliśmy litry tego trunku.
A Grecja to przepiękna natura tak bardzo zepsuta turystami. Uliczna muzyka.
Opowieść o tych, z którymi poczuliśmy komunię dusz i rozmowa z tą, z którą była możliwa również komunia słów.
Nagranie, edycja i aranżacja: Aleksandra Kumkowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz